Nie wiem co dalej
Lubię Myslovitz. Jakiś czas temu do znudzenia słuchałam piosenki „Mieć czy być” (dobra, będzie to pewnie czytał mąż, więc prawda jest taka, że dalej często jej słucham!), ale dopiero niedawno zrozumiałam jej początek (dla przypomnienia 😊), który brzmi mniej więcej tak:
„Strach przed lataniem i głód doświadczeń. Wstyd przed mówieniem sobie “nie wiem”.
I w pewnym momencie, bum! Uświadomiłam sobie, że ja tez boję się słów „nie wiem”. Często wydawało mi się, że kiedy miałam powiedzieć moim klientom, a wcześniej przełożonym, że nie znam odpowiedzi na zadane mi pytania (w skrócie: nie wiem, ale mogę dla nich sprawdzić taką informację) to uznają mnie za mało kompetentną, może nieprofesjonalną. Jak się ostatnio okazało, „nie wiem” oprócz strachu może wywołać też uczucie frustracji, zniecierpliwienia. Jedna z czytelniczek napisała do mnie:
„Nie wiem co robić dalej w swoim życiu zawodowym. Nie mogę się na nic zdecydować. Ciągle zmieniam zdanie. Zastanawiam się i nie wiem. Tkwię w tym samym miejscu, próbuję różnych rzeczy, ale dalej nie wiem. Kiedy już sobie coś wybiorę, jakiś kierunek, to zaraz go zmieniam, bo nie wiem czy tego na pewno chcę.”
Poczułam, że płynie z tej wypowiedzi duży niepokój. Można by rzec – no ileż można nie wiedzieć? Ale gdyby pytanie postawić inaczej – czy musimy wiedzieć? Czy jesteśmy chodzącą encyklopedią i bazą wszelkich informacji? Czy na pewno mamy pełną wiedzę na swój temat, aby znać odpowiedź na wszystkie pytania? I w końcu – czy to coś złego, że nie wiem? Ja przez ostatnie dwa tygodnie miałam wrażenie, że zdecydowanie nadużywałam tego słowa, ale czy coś się stało? Nie. Myślę, że warto uczucie strachu, frustracji, zniecierpliwienia czy niepokoju zamienić na zrozumienie i akceptację. I tak:
- „nie wiem” w kontekście naszej wiedzy specjalistycznej może świadczyć o uczciwości i szczerości wobec klientów/przełożonych itp. Jeśli ktoś nie potrafi zaakceptować, że nie jesteś chodzącą wyszukiwarką Google to trudno, sam pewnie też nie jest.
- „nie wiem” w obliczu wewnętrznych rozterek oznacza, że podjęłaś/eś próbę zastanowienia się nad danym problemem, a to już dużo! Daj sobie czas – tyle ile go potrzebujesz. Aż w końcu będziesz wiedzieć. Nie ma tutaj żadnych norm, warto tylko potraktować siebie samego z empatią i ciepłym uczuciem. Dużo milej zrobi nam się na sercu kiedy powiemy sobie: „spokojnie, rozumiem, że teraz nie wiesz. Pewnie to jeszcze nie jest ten czas. Trzymam kciuki za Ciebie! Może jutro?” Niewiedza jest czymś zupełnie normalnym, a zaakceptowanie tego daje nam większy spokój w głowie. Ważne, żeby podejmować próby znalezienia odpowiedzi na te trudne pytania, bo to oznacza dla nas zawsze rozwój.
Z rozmów z kobietami, które dziś czują spełnienie w swojej pracy, wysnuwa się jeden wniosek: one też na początku nie wiedziały (wyjątkiem są te dziewczyny, które czuły powołanie do jakiegoś zawodu, np. historia Moniki, która od zawsze chciała być aktorką i zajęcie to jej absolutnie nie rozczarowało, wręcz przeciwnie). Jednak zdecydowana większość, nie wie. Często wpadały one na pomysły swoich nowych zawodów pod wpływem niezadowolenia z obecnej pracy, poznania siebie, spróbowania czegoś nowego. Można by powiedzieć, że nie uciekały od okazji doświadczania różnych rzeczy. Tak więc, konkluzja wydaje się być prosta: nie wiesz – sprawdź! I nie przejmuj się jeśli będziesz sprawdzać dłużej niż inni. Każda historia, doświadczenia, przeżycia – są inne, więc jakiekolwiek porównania naprawdę nie mają sensu.
Kończąc także cytatem z cudownej piosenki Myslowitz chciałabym przytoczyć Wam fragment szczególnie bliski mojemu sercu:
„Upadamy wtedy gdy nasze życie przestaje być codziennym zdumieniem”.
Tak więc wielu rzeczy możesz nie wiedzieć, ale najważniejsze, aby wiedzieć na co kłaść właściwy akcent w życiu.
Wrzucam link poniżej, abyście mogli sobie posłuchać i zaśpiewać 😉