Dlaczego powstał ten blog?
„….może nie zawsze będziesz w stanie rozwiązać wszystkie światowe problemy, ale nigdy nie lekceważ wpływu, jaki możesz mieć na to, co dzieje się dookoła. Historia nie raz już nam pokazała, że odwaga potrafi być zaraźliwa, a nadzieja może zacząć żyć własnym życiem”*
Siedzę na kanapie, na stoliku obok stoi kubek po wypitej kawie, do około rozrzucone po całym pokoju zabawki. Rozmawiam przez telefon i nagle słyszę pytanie, na które odpowiedź wydawała mi się na wskroś oczywista… w mojej głowie.
Pytanie pada:
K: Dlaczego zdecydowałaś się pisać bloga o pracy? Przecież masz dużo obowiązków, jesteś prawnikiem, po co więc ten cały blog?
Ja: Powodów jest pewnie więcej niż 10, ale głównie dla tego, że jestem mamą.
K: Jak to mamą? Co bycie mamą ma wspólnego z Lubieponiedzialki.pl?
Ja: Hmmm…. Myślę, że wszystko!
Urodziłam się w końcówce lat 80. W czasie gdzie podstawową zasadą wychowania było założenie, że „dzieci i ryby głosu nie mają”, a także w czasach królującej dyscypliny nad empatią, wykonywania zadań nad miłością, podporządkowania nad samodzielnością. I naprawdę moim celem nie jest rozliczanie „tamtego” sposobu wychowywania dzieci, bo głęboko wierzę, że rodzice dawali dzieciom tyle ile sami potrafili. A w skrócie, skoro sami nie doznali zbyt wiele empatii, nie mogli jej przekazywać swoim dzieciom. Miałam jednak poczucie, że w dzisiejszych czasach, w dobie Internetu, szerokiego dostępu do wiedzy, MY jesteśmy pokoleniem, które powie temu DOŚĆ. I prawdą jest, że dzisiejsi młodzi rodzice nie mówią już dzieciom „nic się nie stało”, gdy one płaczą. Dziś już wiemy, że zaprzeczanie ich uczuciom do niczego nie prowadzi. Skoro płaczę to się stało! A zresztą, łatwo jest sobie wyobrazić, że nikt z nas dorosłych też nie chciałby usłyszeć w trudnej chwili: „no nie płacz już” albo „nie złość się!”. Jasne jest, że taki komunikat tylko zniechęciłaby nas do naszego rozmówcy. Dlaczego z dziećmi miałoby być inaczej? Przecież inaczej nie jest i już większość z nas ma tego świadomość. Tak więc dziś wiemy jak dzieciństwo wpływa na dorosłe życie oraz jak ważne jest wyrażanie i nazywanie własnych emocji. I choć czytając o towarzyszeniu dzieciom w emocjach smutnie odkrywamy, że w naszych mało kto uczestniczył, to dziś chcemy robić inaczej. Dlaczego? Ponieważ dobrze znamy zasadniczą prawdę na temat wychowania dzieci – tak jak Ty traktujesz dziecko, tak ono będzie traktować siebie.
I o ile poprawę w sferze emocji możemy zauważyć to często zapominamy jakimi cudownymi obserwatorami są nasze dzieci i jak bacznie przyglądają się naszemu podejściu do wielu spraw. Tylko od nas zależy, czy pokażemy dzieciom, że praca jest to „zło konieczne tego świata” albo może ważny i istotny element naszego życia, któremu oddajemy się z pasją i zaangażowaniem zostawiając je w przedszkolu, z babcią, ciocią czy nianią. Czy opłaca się zestawiać dziecko w obecnym miejscu dla robienia czegoś, czego nie lubimy?
A oprócz powyższego, jeszcze ważniejsza jest motywacja do wykonywania pracy. Mam wrażenie, podparte rozmowami z osobami z mojego pokolenia, że często o wyborze ścieżki zawodowej decydowały pieniądze, możliwość znalezienia pracy, „praktyczność” zawodu, szacunek otoczenia, pochwały mamy, taty, babci, dziadzia lub (w moim odczuciu najgorzej) chęć zdobycia uwagi i uznania. A ile w tym wyborze było naszej decyzji? Jaki procent tych kryteriów to były nasze chęci, marzenia, talenty? Ile daliśmy sobie szans na próbowanie i doświadczenia różnych rzeczy? Jeśli dziś nie lubisz swojej pracy lub zdarza Ci się częściej niż rzadziej na nią narzekać lub każdego dnia wstajesz i robisz swoje bez żadnej większej refleksji, to prawdopodobnie musisz sobie odpowiedzieć na następujące pytania: Jaka była Twoja PRAWDZIWA motywacja do wykonywania obecnego zawodu?
I wracając do odpowiedzi na zadane mi na początku pytanie to nie chce, aby moja córka musiała bronić się przed toksyczną motywacją do szukania swojego miejsca zawodowego. Chciałabym, aby wiedziała, że jako kobieta ma prawo realizować swoje marzenia, stawać do równej walki o najważniejsze stanowiska z mężczyznami, że jej płeć nie wyznacza kierunku jej życia (np. nie tylko dla niej są zarezerwowane obowiązki sprzątania, gotowania i opieki nad dziećmi), a nade wszystko chciałabym jej pokazać, że pracę można lubić. I warto szukać, próbować i inspirować się, aby znaleźć swoje miejsce.
I wiem, że może świata tym nie zmienię, ale jeśli choć jedna osób się zatrzyma, uwierzy i przekaże dalej to będzie to jedna osoba więcej w świecie, w którym dorasta i wychowuje się moja córka.
*Michelle Obama