Mój pracodawca nie docenia tego jak się poświęcam!
Przychodzi 15 minut przed umówioną konsultacją. Przynosi ze sobą pięknie ułożone dokumenty, z etykietkami opisującymi najważniejsze z nich. Ułożone chronologicznie, każdy w oddzielnej koszulce. Na mój zakreślony na kolorowo kodeks patrzy nieufnie, nie znajduję w tym zakreślaniu żadnej logiki (zresztą ja także). Konsultacja się kończy, Pani wychodzi, a ja zostaje w głowie z jednym pytaniem: „gdzie leży granica pomiędzy byciem zaangażowanym w swoją pracę a poświęceniem siebie i swoich potrzeba dla zyskania aprobaty otoczenia?”
Skąd takie pytanie? A już wyjaśniam. Poniżej kilka przykładów:
- Synek Asi rozchorował się, więc została z nim w domu. 4-latek z powodu choroby był strasznie marudny i potrzebujący uwagi rodzica. Koło południa dzwoni szef Asi z prośbą o sprawdzenie jednej krótkiej rzeczy. Asia nie chce zawieść swojego szefa i zgadza się na szybką pomoc. Sprawa jednak rozwija się dalej i Asia musi poświęcić na nią więcej czasu niż zakładała. Jest co raz bardziej zła na syna, który nie pozwala jej dokończyć zadania. Szef czeka, czas mija, syn płacze, Asia cała w nerwach wykonuje pracę.
- Beacie dwa dni przed zaplanowanym urlopem wpada bardzo skomplikowane zadanie. Szef mówi jej, że bardzo zależy mu na jej udziale przy tym projekcie, bo bardzo ceni jej umiejętności. Beata czuje, że nie chce go zawieść, więc pracuje długo i intensywnie, aby wyrobić się przed urlopem. Niestety nie udaje się zakończyć wszystkiego, dlatego też przekłada wyjazd o jeden dzień. Podczas urlopu telefon dzwoni, aby konsultować dalsze kroki. Denerwuje się na rodzinę, która nie pozwala jej w ciszy porozmawiać. W pewnym momencie Beata czuje, że granica została przekroczą przez szefa, ale z drugiej strony na tym etapie nie ma możliwości, aby ktokolwiek przejął jej zadania.
- Kasia jest bardzo zaangażowana w swoją pracę. W każdą niedziele układa plan, aby być lepiej przygotowanym na poniedziałek, czasem też robi część zadań. Pocztę sprawdza także wieczorami i weekendy. Wolne chwile poświęca na rozwój zawodowy. Pracę traktuje także jako „odskocznie” od spraw prywatnych, które toczą się gdzieś obok, może nawet bez jej udziału.
Wszystkie te kobiety to także perfekcjonistki. Takie YES-WOMENKI, na które niemal zawsze można liczyć w pracy, gdy trzeba zrobić dodatkową rzecz. Zdecydowanie bliżej im do chronologicznie ułożonych dokumentów niż bez sensu pokolorowanego tekstu. Strach przed utratą uznania w oczach szefa czy współpracowników napędza je do działania. Jako wyjaśnienie słyszę: „ale nikt inny się na tym nie znał”, „obiecałam to wysłać do tej godziny i muszę to zrobić pilnie”, „wszyscy są zajęci, więc ja muszę to zrobić w weekend”. I gdyby z tych sytuacji płynęła radość, to nie byłoby w tym nic złego. Często jednak tak nie jest. A dlaczego?
Bo w pewnym momencie zaczyna towarzyszyć im frustracja i złość. Obwiniają pracodawcę, że nie szanuje ich granic, wolnych dni. Czują się wykorzystywane. Poświęcenie, jakie często im towarzyszy, jest niewspółmierne do otrzymywanego wynagrodzenia. Brak właściwego odpoczynku albo ciągłe zmęczenie tylko pogarsza całą sytuację. Jedną drogą do zakończenia tego „wyzysku” jest zmiana pracy. Często słyszę od moich klientek, że mają ochotę „rzucić papierami” i pokazać szefowi, że tak się nie traktuje pracowników. Ale co się dzieje w nowej pracy? Po jakimś czasie dokładnie do samo.
Ja jednak zaczynam się zastanawiać, czy to na pewno z tym szefem jest coś nie tak? I zobaczmy na przykładach:
- Czy byłoby coś złego w tym, gdyby Asia po tym jak okazało się, że nie uda jej się szybko załatwić sprawy zadzwoniła do szefa i powiedziała, że jej syn źle się czuje i nie może się tym teraz zająć. Uniknęłaby pewnie zdenerwowania w domu, a w konsekwencji niechęci do szefa przez którego musi pracować w wolny dzień.
- Być można Beata miałaby udany urlop, gdyby tuż przed urlopem właściwie oceniła pozostały jeszcze nakład pracy i zadecydowała o wdrożeniu innego pracownika do prowadzenia tego projektu. Czy jasny komunikat o potrzebie odpoczynku byłby czymś złym? Może gdyby wypoczęta wróciła z urlopu nie miałaby tylu negatywnych uczuć do swojego przełożonego.
- Co by się stało gdyby Kasia porzuciła na trochę „kontrolę” nad swoją pracę? Gdyby bez myślenia o niej znalazła czas na zajęcie się sobą? Może wypalenie zawodowe nie dotknęłoby jej w wieku 30 lat.
Co łączy wszystkie te sytuacje? Wymagały powiedzenia: nie dam rady tego zrobić. Nie mogę być dostępna zawsze. Ale to z kolei byłoby niezaprzeczalnym dowodem, że… no właśnie, że co? Że jest z nimi wszystko w jak najlepszym porządku! Bo nie da się być zawsze na 100% w pracy. Nawet nie trzeba. Ale oznaczałoby to także, że w tej sytuacji wybrały siebie i swoje potrzeby!
A co wtedy z szefem? Czy mógłby mieć pretensje o realizację podstawowych praw swoich pracowników? Czy mógłby chcieć zwolnić je z takiego powodu? Prawdopodobnie większość z nich ma choćby minimalną wiedzę z zakresu prawa pracy i nie przeszło im by to przez myśl. A gdyby jakkolwiek ich stosunek miał się zmienić lub mogłoby to zawarzyć na ich karierze, to może czas zacząć wysyłać CV, bo zapewniam i gwarantuję, że to nie jest ani normalne ani powszechne. Prawda często jest taka, że szef nie jest w naszym umyśle i może zakładać zupełnie inny scenariusz np. mógł sądzić, że syn Asi śpi z powodu temperatury, a ona może mu pomóc bądź zwyczajnie zakłada, że jeśli Asia, Beata lub Kasia nie mogłyby czegoś wykonać, to by o tym powiedziały. Wszystkie Panie (imiona zmienione) zostały zwolnione w ostatnim czasie z powodu redukcji etatów w ich firmach. Niemniej wydawało mi się, że miały one poczucie, że straciły coś więcej niż pracę. Jakiś kawałek siebie, swojego życia, który mocno poświęciły, a poświęcenie nie zostało należycie docenione. Pytanie tylko, czy było to konieczne? I tak sobie pomyślałam, że nie poznam odpowiedzi na pytanie postawione na początku, bo jest to indywidualna sprawa każdej z nas. Pewne jest jednak, że czujemy większą złość gdy nie wyrazimy własnego zdania w obronie swoich potrzeb niż wtedy gdy ktoś skrytykuje nasze stanowisko. Dlatego też, dbajmy o siebie i swoje potrzeby w miejscu pracy, komunikujmy swoje potrzeby! Bo drogie Panie – nikt za nas tego nie zrobi!